Wszystko zaczęło się tej zimowej nocy. Wyszłam z moim pieskiem na spacer. Był to mały, czarny kundelek. Pełen życia rozrabiał na całego. Nie myślałąm, że tej nocy coś takiego się stanie.
Szłam spokojnie ulicą a mój pies obwąchiwał krawężniki. Miałam wrażenie, że ktoś mnie śledzi. Już myślałam, o demonach i różnych potworach! Z natury jestem strasznie strachliwa.
Słyszałąm za sobą sapanie. Pies stanął osłupiały i spoglądał w moją stronę. Widziałam, jak jego czarne uszka oklapły. Odwruciłam się, lecz nikogo nie było. Stwierdziłąm, że czas wracać.
Gdyż byłam przerażona, truchtem pobiegłam pod mój blok i wpuściłam psa do klatki. Mieszkam na 4 piętrze a windy nie ma, zawsze trzeba biegać po tych stromych schodach.
Kazałam Sebkowi iść na górę do domu. Matka go zawołała, a ja miałam zejść jeszcze do piwnicy po koks na rozpałkę.
Otworzyłąm drzwi od ciemnego korytarza piwnicy. Światła jak zwykle nie było. Sąsiadów nie stać na żarówkę.
Powoli świeciłam sobie komórką pod nogi by nie spaść ze stromych schodów.
Gdy zeszłam na dół skręciłam w lewy korytarz prowadzący do mej piwnicy. Usłyszałam trzask drzwi od klatki, po czym kolejny od drzwi prowadzących na dół do mnie. Z przerażenia upuściłąm komórkę, chciałam ją podnieść lecz gdzieś ją kopłam i niechcący przy tym wyłączyłam!
„co za pech” – myślałąm, ale nie za długo. Usłyszałam cichy oddech i kroki idącej postaci w mą stronę. Zaczęłam biec jak głupia po ciemnym korytarzu obijając się o drzwi każdej z piwnic.
Odnalazłam komórkę, włączyłąm ją. Zaświeciłam po ostatnio uderzonych drzwiach. To była moja piwnica! Otworzyłąm szybko drzwi, gdy weszłam do środka bateria od komórki mi padła…
Nic nie widziałam. Schowałam się szybko za szafką z konserwami.
Ktoś wszedł do mojej piwnicy, słyszałam tylko skrzypienie drzwi zamykających się. Byłam gotowa na śmierć. Lecz nie było aż tak strasznie jak przypuszczałam. Ten ktoś wyszedł. Przynajmniej tak myślałam…
Wstałam pewna, że tej osoby lub tego czegoś nie ma. Lecz nagle coś chwyciło mnie za twarz i przytknęło ręką me usta, by nie było słychać że krzyczę.
Pełna strachu zaczęłam płakać. Ten ktoś przywiązał me ręce do siebie i powoli kładł mnie na podłodze. Wziął jakąś szmatkę przytkał mi do ust. Przywiązał na dodatek moje bezwładne ręce do grzejnika w piwnicy.
Czułąm tylko jego delikatny lecz szybki dotyk. Jakby się spieszył.
Gdyż miałam spudniczkę nie mół nic zrobić przy moich nogach. Lecz rozciął ją i jedną norę gdzieś przywiązał i drógą również. Byłam rozkraczona. Słyszałam tylko rozpinający się rozporek. Już wiedziałąm, że to gwałciciel. To ta sama postać co przeczuwałam że mnie śledzi.
Wziął rozciął mi bluzkę, po czym stanik. Zaczął bawić się moimi piersiami.
Bawił się nimi jakby lepił ciasto. Najpierw miętolił i jakby ubijał. Póżniej nawilżył moje sutki języczkiem swym. Było mi dobrze lecz, jednak bałąm się!
Po tym geście złapał moje sutki i zaczął nimi kręcić w obie strony. Jakby podgrzewał piecyk. Zaczęłam się wiercić. Próbowałąm się drzeć, lecz jedyne co słyszał on i ja to nutka przyjemności.
Zaczął się brać do rzeczy. Miętosił mój brzuszek. Po czym niżej zszedł. Oderwał moje majtki. Czułąm jak jego ręka masuje mojącipkę. Było mi tak dobrze. Czułam, jak jego palce wbijają się w moją muszelkę. Poroszał tam na boki i do góry raz na dół i tak cały czas. Czułam piekielną rozkosz!
Wyjął swe paluszki. Poczułam jak wchodzi na mnie, czułam jak jego penis wbija się w mą piczkę.
Po paru sekundach nie wytrzymałam! Dostałam orgazmu! Mimo, że to był gwałt było mi wspaniale. Czułam jak jego członek ujeżdża moją dziewiczą norkę. Jak było wspaniale słyszałam też u niego…
Posówał mnie szybciej i mocniej, mocniej i coraz to mocniej! Myślałąm że cipka mi exploduje.
Trwało to tak pare godzin. Może z cztery. Lecz szybko rówinież jak zaczął , tak skończył. Szybko wybiegł z pomieszczenia. Po godzinie zawitał ktoś zpowrotem do mej piwnicy. Z latarkami. To była moja matka i mój kuzyn Adam.
Matka byłą przerażona widząc mnie nagą i przyczepioną do rzeczy.
Lecz kuzyna reakcja mnie zdziwiła. Popatrzył na mnie, uśmiechnął się i puścił oczko. Wtedy skojarzyłam, że ten KTOŚ to był właśnie mój kuzyn ADAM